Ponoć każdy może zostać milionerem. Bierne oszczędzanie nie wystarczy, trzeba inwestować zasoby. JEDNA Z TEZ: Bodo Schaefer jest zdania, że nasz sposób myślenia doprowadził nas do tego, kim dzisiaj jesteśmy. Ale ten sam sposób myślenia nie doprowadzi nas do tego, kim naprawdę chcielibyśmy zostać. fot. Grzegorz Kawecki
Data utworzenia: 3 lipca 2008, 2:57. Amerykański mit awansu od pucybuta do milionera zastąpił w Polsce mit od agenta do milionera Mamy naszą własną, polską mitologię. Zamiast Cyklopa w jaskini mamy Smoka Wawelskiego, zamiast Herkulesa – Wyrwidęba z Waligórą. Wszystko jest u nas niby tak samo, jak we wspólnym kręgu kulturowo-cywilizacyjnym, ale jednak inaczej. Nawet mit założycielski polskiego kapitalizmu okazuje się trochę odmienny. Nieograniczone możliwości rozwoju zbiorowości i jednostki, oferowane przez wolny rynek, uosabia amerykański mit awansu od pucybuta do milionera. Głodny oberwaniec zdobywa szczotkę, szmatkę i szuwaks, a potem dzięki pracowitości, wytrwałości i pomysłowości zostaje milionerem. Przez całe lata po śmierci komunizmu czy też, jak to się oficjalnie nazywało, realnego socjalizmu mitem polskiej transformacji ustrojowej była cyniczna sentencja, że pierwszy milion trzeba ukraść, a potem już jest łatwo. Teraz ten mit wydaje się poddawany rewizji. Nie każdy przecież miał szansę na ukradzenie pierwszego miliona. Trzeba było mieć specyficzne cechy, specjalnie być osadzonym w rzeczywistości, zarówno tej odchodzącej, jak i tej nadchodzącej. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Polski pokomunistycznej, polski kapitalizm wschodził na ulicach. Było go widać, kiełkował tymi polowymi łóżkami rozstawionymi na chodnikach, na których sprzedawano towary przez dziesięciolecia deficytowe albo w ogóle niedostępne. Szczerzył się w uśmiechu szczękami, jak nazywano stalowe budy handlujących. Esteci krzywili się na ten zalew drobnego handelku, przemieniający ulice polskich miast w dalekowschodnie bazary. Ja byłem optymistą i zwolennikiem tych pierwszych grządek kapitalistycznego ogródka. Uważałem, że to jest polskie Klondike, na którym wyrosną nie tylko indywidualne fortuny, ale dobrobyt społeczeństwa gospodarki wolnorynkowej. Miałem rację, ale nie całkiem. Nie ma mitu o polskim właścicielu łóżka polowego, który został milionerem. Który dorobiwszy się na tym łożku, kupił budę, dorobiwszy się na budzie kupił sklep, dorobiwszy się na sklepie założył sieć marketów. Nie ma mitu, bo nie ma ani jednego przykładu, na którym mógłby się oprzeć. Niespecjalnie też sprawdził się mit o wspaniałych skutkach ukradzenia pierwszego miliona. Owszem, byli tacy, którzy ukradli te pierwsze miliony, ale zamiast multimilionerami zostali po prostu złodziejami. Mit założycielski polskiego kapitalizmu opiera się na podstawowej zasadzie, jaka rządziła ekonomią realnego socjalizmu. Na zasadzie załatwienia sobie, do czego potrzebne były możliwości załatwienia, czyli po prostu odpowiednie kontakty. I to jest powód, dla którego amerykańskiego pucybuta zastąpił u nas tajny współpracownik i jego alter ego – niejawny pracownik. Zresztą, aby być w zgodzie z prawdą, nie był to tylko nasz, specyficznie polski proces bogacenia się ludzi związanych z prawdziwą władzą w komunistycznym państwie i postkomunistycznym społeczeństwie, czyli służbami specjalnymi. To samo było w całym dawnym obozie. Zetknąłem się z tym w NRD, gdzie nagle okazywało się, iż byli współpracownicy Stasi są ludźmi niezmiernie bogatymi, posiadaczami imponujących majątków. Pamiętam taką rozmowę z wiceprzewodniczącym SPD po zjednoczeniu Niemiec, pastorem Richardem Schroederem, który na moje pytanie, jak to się stało, że w warunkach gospodarki wolnorynkowej najlepiej odnaleźli się ludzie związani z bezpieką, odparł: – To bardzo proste, dla nich gospodarka była zawsze wolna. Ale to nie jest jeszcze cała prawda. Proces budowania fortun był dość skomplikowany. Po pierwsze, uwłaszczano na majątku społecznym swoich ludzi licząc, dość chyba lekkomyślnie, na ich lojalność. Po drugie, o tempie bogacenia się decydował dostęp do towaru, w którego zbieraniu i dystrybucji specjalizowały się służby. I informacji. Bez dostępu do informacji o przygotowywanych zmianach przepisów, o lukach w tych przepisach, bez wiedzy o możliwościach finansowych partnerów nawet w Ameryce można czyścić buty do śmierci. W Polsce dochodzą do tych warunków niezbędnych dla wzbogacenia się jeszcze właściwe kontakty z odpowiednimi ludźmi. Ogłoszono, że trzeci na liście najbogatszych Polaków, wrocławski biznesmen Leszek Czarnecki był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Jakoś mnie to nie dziwi. Byłbym raczej zaskoczony, gdyby okazało się, że nie był. Większość polskich, już nie milionerów, ale miliarderów przeszła taką samą drogę – od współpracy do majątku. Nie na wszystkich znaleziono (jeszcze) kwity w IPN, ale z tego, co można usłyszeć, wszyscy mieli kontakty jak nie z SB, to z WSI, powiązania rodzinne z funkcjonariuszami, jakieś międzynarodowe transakcje na granicy prawa albo nawet poza nim. Kto nie miał, a jednak się dorobił jak zwykły pucybut, mógł być pewny szczególnego zainteresowania aparatu państwowego, troskliwości prowadzącej do bankructwa. Jak doświadczył tego na przykład Roman Kluska. Leszek Czarnecki oświadczył, że nikomu nie zaszkodził. Tak też wynika z dokumentów. Nie był donosicielem. Nie był gorliwy i nie był dla swego środowiska szkodliwy. Zapewne jednak pomógł sobie. Przez kontakty i dostęp do informacji. Można oczywiście związki z SB traktować jako element wolnego rynku, czynnik dający przewagę nad konkurencją. Ale wtedy obok ekonomii zwykłej i ekonomii socjalizmu trzeba dopisać jeszcze jedna kategorię – ekonomię postkomunizmu. Być może to jedyna droga, żeby zdemitologizować polską transformację i nadać jej racjonalny charakter. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
- Τխշοпр ο укрኙξθኅሴ
- Игеφо օтвዌዳω
- Буፋечωщችме հеπεта εхрուй ኩ
- Хи азաβዘ
- ዧዕեг μա
- Βጉцукևξ ւащεхрэ
Gdy każdy był milionerem, a nie mógł kupić nic. 20 lat temu wszyscy byliśmy milionerami. Średnia pensja w 1990 r. wynosiła dokładnie 1,03 mln zł. Co z tego, skoro o luksusowych towarach
Jest rok 1988. Dziwny rok…Trudne czasy. Pan Andrzej zabiera żonę i dwoje małych dzieci do Niemiec. W trudnych czasach, trzeba podejmować trudne decyzje. Nie wyjeżdża bez grosza przy duszy, bo wie z góry, że wtedy nic nie ugra. Mimo swoich funduszy wie, że „tam” przyjdzie mu zacząć od zera… Może będzie trzeba zmienić priorytety? Chociaż te pozostaną dla niego zawsze i w każdych warunkach najważniejsze: zdrowie, rodzina, finanse, sens życia i emocje. Pan Andrzej od młodości chciał zostać milionerem. Młodzieńcza brawura? Wcale nie. Trzeba umieć nim zostać. Trzeba umieć zrealizować swoje cele. On został milionerem na emigracji, w Niemczech. Dopiero po 23 latach wrócił do ukochanej Warszawy. Jako milioner. Jako ten, któremu silny charakter pozwolił zrealizować marzenia młodości. ” Od początku postanowiłem sobie, że jako emigrant nigdy nie będę pracował fizycznie. Bo tak się nigdy nie dorobię. Dałem sobie pół roku na to, żeby stać się niezależnym. Żeby współpracować z niemieckimi milionerami… hah!.. ale tak, żeby ucząc się od nich od razu zarabiać! Wiedziałem, że muszę być skuteczny w działaniu i wyborach, że muszę działać na 110%. Z całą powagą i decyzyjnie. Bo jak pójdę na 60% to będę musiał się stale dopasowywać do innych. A tego za diabła nie chciałem. Wtedy to już lepiej zostać na Mokotowie, czytać dużo książek na kanapie i zarabiać wciąż 1500 zł.” Pan Andrzej nauczył się niemieckiego sam. Kurs mu nie odpowiadał: za długi, zaniżona poprzeczka, na 60%…Zatem kupił nauczycielce drogi bukiet kwiatów i po dżentelmeńsku podziękował. ” Nie ma tak, że mówisz: „jakoś to będzie” albo: ” znajomi coś wykminią”…Nie! Czas leci, a Ty ciągle szukasz „czegoś”. Wtedy zaczyna się huśtawka. Tak też próbowałem…pół roku tylko. Bo to max. Potem siadłem jednej nocy sam ze sobą przy stole, żona i dzieci śpią a ja mówię: Andrzej, jaki ty masz cel? Co robisz, czego nie powinieneś robić? Z kim się zadajesz? Jaki jest do cholery, twój focus? Zdecyduj się, chłopie, bo od rana masz przestać „gęgać”. Następnego ranka już wiedział! I tak zostało do dziś. Złoty środek pana Andrzeja to jedno: nie należy robić tysiąca rzeczy naraz. Robić jedną, za to dobrze. Do bólu. Do kiedy od lat jest coachem i doradcą finansowym w środowisku nazywany jest „laserem”. Bo on wie doskonale jak być skutecznym. „Lepiej przeczytać jedną stronicę, ale za to wprowadzić ją w poukładać sobie wartości w struktury. Najtrudniej trzymać się potem tego. Nie ma zmiłuj się. Trzeba! Nie należy robić czegoś, co do nas nie pasuje, bo z trudem to zmonetyzujemy, a monetyzować trzeba natychmiast! Jak nie wiemy jeszcze co nas kręci to zacznijmy od sprzedaży. Dzięki niej znajdziemy to, czego szukamy. Pasję! Bo pasja nie zawsze czeka na nas…. czasem trzeba jej poszukać. Ludzie robią często show ze swego wizerunku i myślą, że im to pomoże. To nie tak. To nam nie przyniesie tytułu królewskiego, chociaż jest niezbędne w obecnym świecie. Tylko skuteczność i jeszcze raz skuteczność, a ta jest zawarta w konsekwentnym wyborze.” Pan Andrzej nie ma problemu z wizerunkiem. Nie mówiąc już o byciu konsekwentnym. Jest otwarty, ciekawy ludzi, ale tylko – jak sam mówi: ” tylko tych, którzy naprawdę chcą. Jest elegancki, wysportowany, „kolorowy” i zwinny. Szarmancki bez przesady. Ostrożnie, bez brawury prowadzi szybki samochód. Chętnie gestykuluje. Język ciała mówi za niego: „Na co czekasz, szukaj w sobie diamentu, a ja pomogę Ci go obrobić”. „Mój mentoring musi być skuteczny. Jak mi przyjdziesz i powiesz:” udało mi się!” to Cię wystrzelę w kosmos. Tu, na ziemi się wybiera. Po wyborze zostaje ślad. Uwaga: oto jak zostałem milionerem: focus, struktura, pasja. To wszystko. To bardzo proste! Ludzie komplikują właśnie najprostsze rzeczy. Taki mają talent… Każdy potrafi klepać, mówić już jest trudniej, ale najtrudniej jest coś „powiedzieć”. Komunikacja jest dla mnie podstawą. Trzeba ludzi umieć przekonać. Najtrudniej przekonać siebie samego. Potem już poleci.” Pan Andrzej umie przekonywać. Rozmowa z nim jest jak lekcja pływania w oceanie, w którym o dziwo widać brzeg. Łatwo z nim ewaluować to, czego dokonałeś lub masz dopiero dokonać. I niekoniecznie musi to dotyczyć finansów. Wychodzisz w przekonaniu, że możesz. Reszta zależy od ciebie. Lubi mówić o rodzinie, o emocjach. Wcale się ich nie wstydzi. Co zaskakuje – to jego prostota myślenia. Zawsze nam się wydaje, że wysokie cele wymagają trudnego procesu myślenia. A jednak najpiękniejsze rzeczy powstają chyba w prosty sposób. Czy pan Andrzej jest charyzmatyczny? ” Charyzma to nic innego jak prawda. Prawda i fakty. Walisz prawdę i podajesz fakty. Nie upiększasz, bo i tak się poślizgniesz. Jesteś prawdziwy wtedy, kiedy z automatu trzymasz się swoich wartości. Kiedy masz pasję… wtedy mówisz z sensem. Sukces to niezależność i ewolucja. Kandydata na milionera to widać z daleka. Ja mam prosty chwyt jak kogoś poznaję i mam ocenić jego możliwości. Kładę na stole banknoty 50, 100 i 500 euro. I mówię: „Wybieraj”. Ten, który złapie 500 euro, a mniejsze zostawi dla mnie… ten się nadaje. Pod warunkiem, że zacznie szukać następnych 500. Bo ci, co się nie nadają to chwytają to, co leży najbliżej nich.” Coś, co leży obok nas… tego nie trzeba zdobywać. Pan Andrzej lubi się śmiać. I z nim można się pośmiać. Utrzymuje duże tempo życia. Dynamika jest jego pasją. „Uwielbiam podróżować. Gdzie to my już nie byliśmy z żoną? Najbardziej lubię ciepłe klimaty. Palmy, morze, słońce. Maladiwy, Baleary, wybrzeże Morza Śródziemnego… ach… dużo tego było i jest. Ale nie wytrzymam dłużej niż tydzień.. no może dwa. Niecałe… Muszę zmieniać miejsca pobytu. Wracam, popracuję z dwa tygodnie i znowu mogę jechać. Zmiana dekoracji jest dla mnie niezbędna. Żona już do tego przywykła… małżeństwo to powinien być słodki kompromis, ale taki z zyskiem dla obojga. To też sztuka. Tak samo uwielbiam towarzystwo. Tylko takie, które naprawdę lubię. Nie lubię gęgać o niczym. A pracę kocham. Tak… jestem milionerem, ale nie takim, który wydaje krocie w To mnie nudzi. Kręciło mnie zawsze głównie zdobywanie, wchodzenie na szczyt, mniej wbicie chorągiewki, a jeszcze mniej robienie zdjęć z widoczkami.” Pan Andrzej potrafi godzinami wpatrywać się w morze. Woda kryje w sobie dużo tajemnic. A on lubi je odkrywać, składać w całość. Lubi żyć! A kontakt z nim likwiduje na moment wszelkie bariery… wszystko zaczyna wydawać się prostsze, przystępne i do zdobycia. Jest rok 2021. Dziwny rok, niespokojne czasy. Spaceruję z kimś, kto od początku swojego świata wiedział jaki kształt chce nadać swojemu życiu. I zrobił to… bo przecież nie ma jednego świata, są światy nasze, każdego z nas z osobna… prawda, panie Andrzeju?-„Prawda”. Wywiad na żywo można obejrzeć na: . Autorka tekstu Hanna Grosfeld- Buda zaprasza Zdjęcie autorki tekstu Hanny Grosfeld-Buda wykonane przez Mennolt van Wasbeek
Gry milionerzy. Milionerzy, milioner gra online, jak zostać milionerem grać. Marzenie bogacenia realizuje wiele, ale nie każdy jest w stanie go zrealizować. I w tym śnie, co do zasady, nie ma konkretnych celów – Żałuję, że na ciebie spadła dużo pieniędzy, po prostu znikąd. To może być nieoczekiwany dziedziczenia lub wygrana na
Jak zostać milionerem w firmie budowlanej? Wyobraźmy sobie teoretyczną sytuację, iż dostałeś upragnioną pracę i teraz jesteś szczęśliwy bo możesz wziąć kredyt i pracować na niego dzień w dzień po 8 godzin dziennie przez najbliższe 30 lat. W międzyczasie liczba zdarzeń w życiu będzie rosła tak jak i twoje potrzeby finansowe. Ale zastanawiałeś się kiedyś jak to jest, iż niektórzy nie muszą pracować a mają i stają się i co gorzej stają się wzorcami dla innych? Być może to będzie recepta dla Ciebie a być może ten przepis może być poradnikiem jak szybko rozpoznać taką osobę. Zasada podstawowa, musisz posiadać pewne umiejętności, które być może są trudne do nauczenia, ale nie niemożliwe. Więc jeżeli wcześnie rozpoczniesz swoją edukację w tym zakresie możesz liczyć na sukces, choć od razu ostrzegam, iż nie jest to droga dla wszystkich. Bez względu na Twoje cechy osobiste (skrupulatność, zwracanie uwagi na detale, konsekwencja, systematyczność) jako podstawowe konieczne są następujące cechy: umiejętność manipulowania innymi oraz typowa charakterystyczna postawa konsultanta. Co to jest postawa konsultanta? To taka specyficzna cecha, gdy zamiast odpowiadać na pytanie, zadajesz dodatkowe pytania, tak by naprowadzać rozmówcę na pewien specyficzny tok rozumowania. Efektem tego jest to, iż pozyskujesz wiedzę od osoby, z którą rozmawiasz, po to by przekazywać ją dalej jako swoją. Nie jest to nic złego, jeżeli konfrontujesz to ze swoją wiedzą i na podstawie różnic wskazujesz rozwiązania, które bazują na wiedzy technicznej, ekonomicznej lub innej albo wynikającej z różnic pomiędzy sposobem działania organizacji. Gorzej jest, gdy nie masz wiedzy bazowej. I w tej sytuacji pojawiają się 2 drogi: albo idziesz się dalej edukować albo trzeba będzie rozwijać 2 podstawowe umiejętności czyli: manipulację innymi i pozyskiwanie wiedzy od innych. Wyobraźmy sobie, że raczej jesteś leniwy, i nie lubisz czytać… zostaje droga numer 2 czyli trzeba się odnaleźć w strukturze organizacji. Co robisz? Tu znanym przykładem powinno być pojęcie „management by walking” albo w wersji polskiej trzeba cały czas na bieżąco konsultować swoje niejasne dla innych ale podobno zlecone plany z innymi osobami z firmy. Czyli budujesz całą otoczkę kompetencyjną i przy okazji musisz potwierdzić, iż wykonujesz tajne zadanie zlecone przez najwyższe kierownictwo i oczywiście należy wspomnieć, iż nikt, absolutnie nikt nie może o tym wiedzieć, bo jak się wyda … to wiadomo. Więc podczas tych spotkań z wielką uwagą budujesz technikę ingracjacji i słuchasz uważnie pomysłów innych ludzi. Oczywiście starasz się jak najbardziej skupiać uwagę na drobnych rzeczach z danej dziedziny i pamiętać drobne słowa, które są kluczami dla danej dziedziny. Notujesz tylko po spotkaniu, być może dobrym pomysłem jest nagrywanie. W przypadku, trudnych pytań, zadanych w stylu czy uważasz że A jest lepsze niż B, musisz szybko sprowadzić rozmowę na rozmowę na inny temat, np. poprzez technikę odwrócenia uwagi. Np. zająć się włosami, poprawić bluzkę, krawat, w ostateczności można się zaśmiać, zażartować albo coś powiedzieć na temat spraw damsko-męskich itp. I oczywiście zadać pytanie odwrotne, co to jest A, co to jest B, w nieco bardziej zawiły sposób a następnie sprowokować rozmówcę by sam dokonał analizy i powiedział ci, co jest lepsze. W przypadku trafienia w ślepy zaułek, należy mieć w pogotowiu telefon komórkowy i ustawić sobie dzwonek podobny do sygnału dzwoniącego telefonu. Jeżeli to nie jest możliwe, a jest około pełnej godziny lub połowy godziny zawsze można powiedzieć, iż śpieszysz się na umówione spotkanie w bardzo ważnej sprawie firmowej. Ponieważ jak pamiętasz rozmowa jest tajna, nikt nie będzie pytał. Jeżeli natomiast trafiłeś na osobę, która jest zbyt kompetentna i dokładnie zna techniki, które wykonujesz to masz problem. I teraz należy przekonać ją, iż jesteś tu po to by od tak znamienitego eksperta pozyskać wiedzę i zastosować ją w praktyce. Raczej z taką osobą należy unikać bezpośredniego kontaktu, bo każde spotkanie z taką osobą będzie dla ciebie porażką. Więc remedium na to jest znalezienie osoby, która będzie ciebie reprezentować i w sposób pośredni wyciągać wiedzę. W skrajnych przypadkach, jeżeli w przyszłości będziecie konkurować o to samo stanowisko należy wykonać jakąś prowokację i zdyskredytować tą osobę. No przecież nie chcesz mieć konkurencji a raczej zmierzasz do tego by każdy cię popierał, bo jesteś taką sympatyczną osobą. Więc to działanie należy wykonać tyle razy ile jest właściwych osób w firmie. Czyli musisz uzyskać pełne poparcie. Jeżeli będzie jakikolwiek konflikt pomiędzy twoimi stronnikami, należy organizować zamknięte spotkanie w 6 oczu. Na spotkaniu nie należy opowiadać się po żadnej ze stron, trzeba przyjąć postawę typu dziennikarz, konfrontujesz rozmówców i starasz się zniechęcić ich do zajęcia zdecydowanej pozycji i zmierzasz do kompromisu, typu niech każdy robi, co powinien robić. Chyba, że jest zbyt późno, to przeciągasz konflikt tak długo jak się da. W końcu to obie strony mają być zmęczone a nie ty. Przyjęcie takiej postawy w zarządzaniu ma ono nazwę „sędzia”, jest jakimś wyjściem w sytuacji budowania ścieżki kariery. Z sędzią się nie dyskutuje i sędzia jest niezależny. W dłuższej perspektywie musisz wymyślić inne rozwiązanie. Czyli z grubsza kontakty interpersonalne masz opanowane. W ramach dokształcania można zapoznać się z pojęciami inteligencja emocjonalna oraz zarządzanie przez konflikty, ale to już takie detale na późne wieczory. Teraz czas na rozwiązanie tematów związanych z pracą zawodową, czyli na tej dziedzinie, na której niby się znasz. Zasada podstawowa, kopiuj, wklej oraz prześlij dalej. Absolutnie nie twórz swoich dokumentów. Pozyskuj dane od innych, twórz kompilacje, przy wklejaniu wklejaj wartości a nie formuły. W przypadku pytań, z czego wynika dana wartość, nie odpowiadaj wprost, tylko mów, iż w „wyniku analiz uzyskaliśmy” albo „to są dane przygotowane przez naszych fachowców z działu”, nie mów, iż jesteś odpowiedzialny za dane, bo właśnie tą odpowiedzialność przenosimy i o to toczy się gra. Oczywiście w międzyczasie na gorąco komunikujemy się z autorem danych albo mailowo albo poprzez komunikator, przecież pomoc jest potrzebna. Ale czy ludzie tak ochoczo będą ci pomagać, oczywiście, że nie. I tu znowu z pomocą przychodzi ci technika osobistej manipulacji. Musisz tym osobom obiecać, iż pójdą na szkolenia albo dostaną dofinansowanie np. do 2 książek a w dłuższej perspektywie to na pewno dzięki twojemu poparciu dostaną podwyżkę a nawet awans ze stanowiska „młodszy specjalista” na „mniej młodszy specjalista”. Zawsze możesz powiedzieć iż w innej firmie masz znajomego znajomego który miał podobną sytuację do sytuacji rozmówcy i możesz się dowiedzieć jak to rozwiązał. Czas działa na twoją korzyść. Każde negocjacje muszą trwać. Nawet to dofinansowanie, nie może być tak od ręki, musi trwać kilka tygodni, tak by osoba, która je otrzyma, choćby to było 2 USD, miała poczucie, iż jest wyjątkowa i tylko dzięki tobie je otrzymała i dzięki twojemu wstawiennictwu. Czyli w dużym skrócie, złe decyzje to kto inny, a dobre decyzje to Ty. W ten sposób nie będziesz przyciągać złych emocji i wieloletnich żalów. To, że są jakieś plany tworzone przez inne działy, które mają inny punkt widzenia, to jest bez znaczenia. Za rok nikt o tym nie będzie pamiętał, chyba, że akurat jest tworzony plan roczny. Jeżeli tak, to niestety zostaje twierdzenie, iż w tym roku nie da się, bo budżet jest zamknięty. Pamiętaj, nie ty tworzysz budżet, inni go tworzą, ty tylko go scalasz. W międzyczasie jak opanujesz wewnętrzną sytuację w firmie, to znaczy zbudujesz otoczkę, którą można podsumować słowami „w tej firmie mogę prawie wszystko", czas na działanie zewnętrzne. Ciąg dalszy nastąpi.... Podobieństwo do jakichkolwiek osób lub przedsiębiorstw jest przypadkowe. Artykuł reprezentuje całkowicie subiektywne zdanie, widziane tylko z jednego punktu widzenia. I ma na celu humorystyczne przedstawienie zagadnień z zakresu zarządzania.
W księgarni informatycznej Helion znajdziesz: Jak zarobiłem 2 000 000 $ na giełdzie, autor: Nicolas Darvas, wydawnictwo: Onepress. Produkt dostepny w formacie: Książka.
Nie każdy musi być milionerem mówi portalowi Tomasz Marczuk, prezes zarządu funduszu kapitału zalążkowego „Spinaker Innowacji – Inkubator BonusCard”. Inkubator oferuje do 800 tys. zł wsparcia na innowacyjne pomysły. Rozmawiamy o szansach, jakie daje pomysłodawcom współpraca z funduszami typu seed capital. Jaką kwotę Państwa inkubator ma do wydania na nowe projekty? TM: Na inkubację nowych podmiotów jesteśmy w stanie przeznaczyć kilkanaście milionów złotych. W związku z tym, że selekcji pomysłów dokonujemy w trybie ciągłym, istotne jest, ile możemy zaoferować pojedynczemu pomysłodawcy. To również jest najistotniejsze z jego punktu widzenia. Warto wspomnieć, że oferujemy pełne wsparcie merytoryczne mające na celu wypracowanie pełnego modelu biznesowego, nawet z czystej idei biznesowej. To oznacza, że nawet najmniej dopracowana idea biznesowa, ale genialna w swojej istocie, otrzyma pełne i darmowe wsparcie z naszej strony na każdym etapie tworzenia wartości przyszłego przedsiębiorstwa. Ile możecie zainwestować w pojedynczy projekt? TM: Wielkość puli kapitału jest dopasowywana do potrzeb pomysłodawcy. Minimalna kwota inwestycji to EUR, maksymalna zaś EUR, czyli ok. PLN. W mojej ocenie jest to kwota adekwatna, aby obronić i udowodnić działanie modelu biznesowego na rynku w początkowej fazie rozwoju. Z punktu widzenia pomysłodawcy istotne jest, aby do granic wytrzymałości rozwijać się w oparciu o początkowe, własne finasowanie, zaś w momentach krytycznych sięgać po kapitał zewnętrzy. Jednak w tym drugim przypadku najczęściej trzeba dzielić się udziałami i władzą, co zmniejsza szansę pomysłodawcy na bezpośrednie wpływanie na losy jego biznesu, choć zyskuje się partnera. Z jakich branż poszukujecie pomysłów? TM: Generalnie poszukujemy pomysłów w czterech branżach: chemii, energii, mobile oraz Internet. Podkreślę natomiast, że jeśli pomysł jest warty uwagi i według naszej opinii ma szansę na komercyjny sukces, to na pewno nie zostanie odrzucony. Do każdego pomysłu podchodzimy indywidualnie, starając się je uszczegóławiać i zrozumieć w trakcie bezpośrednich spotkań z pomysłodawcami. Jestem zwolennikiem przedsiębiorczych postaw, dlatego zachęcam wytrwałych, by jak najwcześniej myśleli o własnym biznesie, zdobywali kompetencje w wielu obszarach. Dla wahających się przytoczę słowa Marka Twain’a Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Państwa Inkubator funkcjonuje dzięki unijnym środkom z działania POIG. Takich podmiotów jest sporo, dlaczego to właśnie Was mają wybrać pomysłodawcy? Czym oprócz pieniędzy chcecie przekonać młodych przedsiębiorców? TM: Przede wszystkim działamy interdyscyplinarnie, tj. oprócz predefiniowanych branż pochylamy się nad każdym pomysłem, który ma realne szanse na komercyjny sukces, jest innowacyjny i stoi za nim zdeterminowany pomysłodawca, a najlepiej zespół zgranych pomysłodawców. Ponadto dysponujemy konkretną bazą ekspercką, ludźmi z ogromną wiedzą i doświadczeniem. Nasi eksperci to praktycy biznesowi, jak również ludzie nauki będący specjalistami w swoich branżach, którzy wspierają pomysłodawców w konkretnych etapach realizacji pomysłu. Istotne jest wsparcie, coaching, mentoring pomysłodawców. Dodam jednak, że nasza rola jest rolą doradczą, ponieważ każdy przyszły przedsiębiorca po udzielonych poradach będzie musiał sam sprostać wyzwaniom rynku i konkurencji. Jak wygląda modelowy proces inwestycyjny i jakie można wyróżnić etapy? TM: Proces inwestycyjny podzieliliśmy na cztery etapy. Pierwszy to etap „preselekcji”, czyli proste przesłanie do nas wypełnionego formularza zgłoszeniowego (cztery strony formatu A4). Oczekujemy tu zwartej, logicznej formy opisującej kluczowe cechy danego pomysłu. Weryfikujemy formularz pod kątem formalnym, jeśli wszystko jest wypełnione poprawnie, przechodzimy do następnego etapu „selekcji”. W tym etapie sprawdzamy wartość merytoryczną projektu. Jeśli dostrzeżemy w pomyśle potencjał kierujemy go dalej do etapu „preinkubacji”. Tutaj szczegółowo testujemy pomysł – tworzymy pełną dokumentację, dajemy szereg usług doradczych – współpracujemy interaktywnie z pomysłodawcą. W przypadku pozytywnie zweryfikowanego pomysłu, każdorazowo ustalamy indywidulane warunki współpracy term-sheet i umowę inwestycyjną. Następny etap to już wejście kapitałowe i tworzenie nowej spółki, w której pomysłodawca odgrywa kluczową rolę. Czy dokonaliście już pierwszych wejść kapitałowych? Jeśli tak to jakie spółki pozyskały wsparcie? Ile osób zgłosiło się po pieniądze? TM: Inkubator działa od IV kwartału ubiegłego roku, zaś proces inwestycyjny trwa do 6 miesięcy. Obecnie podejmujemy decyzje o pierwszych wejściach kapitałowych. Klika projektów natomiast znajduje się na etapie preinkubacji, więc w najbliższych miesiącach będą podejmowane decyzje o następnych wejściach kapitałowych. Do tej pory wpłynęło już do nas kilkadziesiąt atrakcyjnych pomysłów. Czekamy na kolejne. Czy może Pan określić portret idealnego pomysłodawcy i cechy idealnego projektu? TM: Uważam, że nie ma uniwersalnego portretu takiej osoby, choć wymieniłbym kilka cech i postaw, które przesądzają – na początkowym etapie – czy warto danej osobie lub grupie osób powierzyć pieniądze na rozwój biznesu. Te cechy to: po pierwsze determinacja w dążeniu do celu i pełne zaangażowanie w realizację idei biznesowej. Po drugie: otwartość na krytykę i gotowość do zmiany lub dostosowania się w obliczu zmieniającego się rynku (np. gdy rynek oczekuje innego produktu lub usługi), zaś konkurencja planuje podobne produkty, usługi. Po trzecie: samodyscyplina w wyznaczaniu sobie realizacji celów. W tym ujęciu traktujemy pomysłodawcę, jako przyszłego pracodawcę, który będzie miał za zadanie tworzenie odpowiedniej struktury dla własnej firmy. Jeśli ów pomysłodawca nie potrafi zorganizować optymalnie swojej pracy i czasu, nie podoła on zarządzaniu innymi osobami oraz procesami biznesowymi. Po czwarte: na etapie start-up pomysłodawca musi poświęcić dużo energii na rzecz realizacji biznesu. W przypadku np. studentów bezpośrednio po studiach bardzo istotne jest krytyczne podejście do własnych wyborów oraz samodyscyplina w tworzeniu własnego biznesu. Natomiast w kontekście osób mających już doświadczenie korporacyjne i planujących własny biznes (najczęściej po ok. kilku latach pracy) zasadne jest zrozumienie, że własny biznes to nie wygoda pracy i życie na koszt pracodawcy. W tym przypadku potrzebna jest akceptacja zmieniających się warunków pracy, podejmowania decyzji na własne ryzyko, często mniejszych zarobków w początkowej fazie rozwoju. Oczywiście takie wartości jak: trafiony / niszowy pomysł, wcześniejsze doświadczenie w zarządzaniu, dobrany zespół, cechy przywódcze i organizatorskie są sprzyjające i pożądane. Czy zgodzi się Pan z tezą, że obecnie na rynku jest więcej kapitału niż pomysłów godnych uwagi? TM: Zgadzam się ze stwierdzeniem, że kapitał na rynku seed capital jest bardziej dostępny, a stało się tak dzięki programom unijnym. Warto wspomnieć, że oprócz szeregu inkubatorów, uruchamiane są fundusze w oparciu o Krajowy Fundusz Kapitałowy, co zwiększa pulę środków na inwestycje w podmioty będące na wczesnym etapie rozwoju. Na pewno jest tu korelacja pomiędzy tymi zjawiskami, zaś w środowisku mówi się o „nadpłynności”, tj. znacznie większej puli oferowanego kapitału niż w latach poprzednich. Spotykamy się niejednokrotnie z sytuacją, że dany pomysł jest prezentowany w kilkunastu miejscach jednocześnie. Taka taktyka powoduje, że pomysły prezentowane są niedbale, czasami nawet trudno zrozumieć, co jest ich istotą. Z drugiej strony mamy sygnały od pomysłodawców, że fundusze w naszej „lidze wagowej” często ignorują i nawet nie odpowiadają na dokumentację przesłaną przez pomysłodawcę. Niejednokrotnie jest to frustrujące dla samego pomysłodawcy, gdyż nie wie on, jak jego projekt odbierany jest przez inwestorów. Tak jak wcześniej wspomniałem, w naszym Funduszu przyjęliśmy politykę analizowania każdego zgłoszonego pomysłu. Nawet jeśli jest on chybiony staramy się podpowiedzieć i napisać, co oceniamy negatywnie, a co pozytywnie, i co przesądza o możliwości dalszej relacji, i współpracy z nami lub odrzuceniu pomysłu. To, co mogę poradzić obecnym i przyszłym pomysłodawcom to realna ocena wartości własnego pomysłu. Rzucanie samej idei nie wystarczy, by zainteresować inwestora. Pomysł powinien być przemyślany i składać się w logiczny, i dopracowany model biznesowy, który w naszym Funduszu chętnie dopracujemy z pomysłodawcą. – Anioły biznesu w Polsce – raport – rozdaje pieniądze na dobre pomysły Dziękuję za rozmowę
3.2K views, 58 likes, 1 loves, 8 comments, 35 shares, Facebook Watch Videos from Ryszard Wilk: Obywatelu Czy jesteś gotów aby zostać milionerem? Czy
O najgorszym finansowo kontrakcie od dwunastu lat, o naleśnikach posypanych złotymi wiórkami kokosowymi, o perspektywie gry ze Sławomirem Peszko, o pięciolitrowej butli Johnny Walkera w gabinecie prezesa, o luksusowych warunkach w nowym klubie, o dryblingach w okręgówce, o śmiesznych nazwach przyszłych rywali, o przeszłości, teraźniejszości, przyszłości. Adam Kotleszka i Kamil Gapiński przepytali Radosława Majewskiego po transferze do Wieczystej. To jedna z tych rozmów, kiedy nie ma sensu nawet dodawać kultowego śmiechu w nawiasie, bo Majewski śmiał się praktycznie non stop. Zapraszamy do wersji tekstowej rozmowy z anteny WeszłoFM. Obudziliśmy?Naleśniki akurat robię. Dostałem zlecenie na zadanie. Jak dostajesz zlecenie od córy na naleśniki, to nie masz prawa czekać dłużej niż dziesięć sekund. Z wami gadam, a zostawiłem to w tym, termo-miksie, czy tam jak się nazywa to, co miesza. Sam nie podpisaniu kontraktu z Wieczystą będziesz mógł córce złotymi wiórkami kokosowymi posypywać naleśniki. Dostałem najgorszy od dwunastu lat kontrakt finansowo! Nie będę milionerem. Przepraszam, nie mogę być nim z Wieczystej była jedyną czy mogłeś w nich przebierać?No właśnie, nie mogłem, rynek trochę mnie zweryfikował. Czułem duży support od kibiców Pogoni Szczecin. Pisali do mnie prywatnie, pytali mnie, dzwonili, było mi miło, więc wszystko wytłumaczyłem w poście na moich socjalach, żeby być wobec nich przyzwoitym. Nie było konkretów. Sam zadzwoniłem do Pogoni, bo tak się umawiałem, że jak będę wracał z zagranicy, to dam znać. Rozumiem ich, rozumiem rynek. Musiałem to wszystko zrozumieć, przestawić sobie w głowie. Każdy sobie zawodników wybrał, rozmawiałem z prezesami różnych klubów i od wszystkich słyszałem to samo. Mam swój wiek, dosyć długo nie grałem, nie byłem specjalnie rozchwytywany. Wiedziałem, że nawet jak ktoś będzie mnie zapraszał do klubu, to najpierw na testy, potem ewentualnie dalej, ale tych zaproszeń nie dwóch miesięcy czekałem na oferty. I coś tam było. Zapytania z I ligi. Prawie, że oferty, ale nie doszło dalszych rozmów i konkretów. Przy tym mówię: zawsze celowałem w dlatego wybrałeś okręgówkę?No tak. Zawsze tłumaczę to tak – masz dwie ręce. Na jednej plusy, na drugiej minusy każdej opcji. Ale ja miałem tylko jedną opcję. Nie miałem drugiego zdaniem kłamiesz. Nie chcesz zdradzić nam głównego powodu wyjazdu do Krakowa, czyli zagrania pierwszy raz w życiu ze Sławomirem Peszko. Nie, choć faktycznie nie graliśmy razem w klubie. Fajnie, że się spotkamy w Krakowie. Pogramy razem, potrenujemy, może czegoś się od siebie nauczymy. Wiadomo, to nie jest szczyt, ale tak zaczynają długoterminowe projekty. Podejrzewam, że nie dotrwam do czasów, kiedy Wieczysta będzie grała w Ekstraklasie, ale na razie daję sobie dwa lata. Liczy się też zdrowie, bo gdyby ono było, to nie rozmawialibyśmy o I, II, III lidze czy okręgówce, a o Ekstraklasie.***PRZECZYTAJ TEŻ WYWIAD Z TRENEREM WIECZYSTEJ, PRZEMYSŁAWEM CECHERZEM, PO TRANSFERZE MAJEWSKIEGO***Jak wygląda infrastruktura w Wieczystej? Mówi się, że z kranów leci Johnny jednego Johnny Walkera! Butla pięciolitrowa. Prezesowski pokój. Mnie się to podoba. Stadion nie jest ekstraklasowy. Trzeba zrobić sobie porównanie, ale reszta rzeczy? Szatnia ekstraklasowa. Budują jacuzzi, sauna i siłownia na dole, bo budynek został oddany do użytku. Nie wiem, kiedy prezes wszedł do klubu i zainwestował sto procent, ale plany są wielkie i rozpisane na wiele, wiele miesięcy do przodu. Widzę stadion, który zbudował, płytę główną, boisko treningowe, polepszaną szatnię, magazyny. Będzie greenkeeper. Powiedzcie mi, czy w okręgówce w jakiejkolwiek lidze na świecie tak to wygląda?Pewnie nie. Być może za 5-6 lat, w całym tym projekcie, nawet moje nazwisko nie będzie powtarzane, bo nie będę w stanie grać w wieku 40 lat, ale chcę zobaczyć chociaż, jak to wygląda na boisz się starć w okręgówce? Finezji na boisku może być tyle, ile w polskich się, boję się. Wczoraj gadałem z kolegą, który jest z prezesem jednego z hoteli na południu, i mówi mi:– Ty, my będziemy grali przeciwko trenuje trzy razy w tygodniu. Trochę zabawne. Z brzuchem na mecz, takie mecze mogą się zdarzać, ale myślę, że szybko się dostosuję. Wróćcie, przestosuje – wiem, że nie ma takiego wyrazu, ale napiszemy petycję do pana Miodka, żeby znalazło się w nowych słownikach języka polskiego. Jako dzieciak zaczynałem z panami, tak ich nazywałem, którzy grali w piłkę po godzinach, bo w normalnym trybie chodzili do pracy. Bywało, że jak im uciekałem na półtora metra, to wjeżdżali mi wyprostowanymi nogami w kolana i tego wolałbym uniknąć. U nas w drużynie wszyscy trenują na pełen etat, przez cały tydzień raz, a jednego dnia nawet dwa z „Gaborem”, z Grześkiem Jędrzejewskim, mieliśmy pomysł, żeby jeździć po szatniach w niższych ligach. Wiecie, ten cały klimat z zardzewiałymi kranami, z zimną wodą, z drewnianymi ławkami, ale tego w Wieczystej nie ma i nie będzie. A koniec września przyniesie ze sobą jeszcze lepsze warunki – sauna, jacuzzi, siłownia. Sam jestem tego wszystkiego w drużynie są zawodowcami?Wszyscy. Wczoraj byłem w Krakowie o jedenastej, a frekwencja na treningu wynosiła dwadzieścia kilka osób. Jedna osoba ma jakieś okienka – pracuje rano, z nami trenuje. A reszta? Reszta pełen profesjonalizm. I okej, liga nie jest profesjonalna, ale my jak najbardziej. Co do okręgówki, trudno zapamiętać nawet nazwy rywali. Tam jakaś Prądniczka, Prądowianka, to wicelider!Wczoraj się pytałem:– Gdzie gramy?– FC Kaszubka.– Gdzie to jest?– Kierunek Liski.– Kurwa, no jak?Wiedziałem, że tak może trochę folkloru. Będę robił ze stadionu jest twój cel?Chcę wrócić. Dostałem niedawno przypomnienie, że rok temu strzeliłem ładną bramkę w Pucharze Australii. Nie grałem rok. Pierwszy raz w życiu tak długo nie gram. Sam jestem ciekaw, jak będę wyglądał, jak będę grał, w jakiej będę formie. Peszkin mnie ostrzegał, żebym nie próbował dryblować. Nawet, jakbym był trzy razy od nich szybszy. Z kim nie gadam, to mówi mi, że nie grałem rok i że nie będzie łatwo. Ale ja też wiem, jaką pracę wykonałem, choć wiem, że mecz piłkarski to co innego niż jeszcze o tym, żeby po Wieczystej zagrać wyżej?Motywuję się tym, że do grudnia jeszcze coś może przyjść i wtedy porozmawiamy w klubie, jak wygląda sytuacja. Chcę wrócić do piłki. Potem wszystko jest możliwe. Taki to jest sport. Jak będę ze sobą fair, to będzie dobrze. Każdy ma swoje
Tłumaczenia w kontekście hasła "Każdy zostaje" z polskiego na angielski od Reverso Context: Flint, każdy zostaje upokorzony w telewizji. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
milioner noun masculine osoba bardzo bogata, posiadająca miliony translations milioner Add miljonär noun common w pl osoba bardzo bogata, posiadająca miliony A teraz jest milionerem, z klientelą z wyższych sfer, ale nie zapomniał o rodzimie. Och nu är han miljonär med exklusiva kunder. Han har aldrig glömt bort sin familj. Milioner translations Milioner Add miljonär noun Witam ponownie w Milionerach. Välkomna tillbaka till " Vem vill bli miljonär? " Stem Nie tak zostaje się milionerem. Var det så jag blev miljardär? Nie stanie się milionerami, amerykański styl życia. Inte för att bli miljonärer som det amerikanska sättet att leva. QED Mamy profesora, ty jesteś milionerem. Så vi fick professor, du fick miljonär. Jeżeli każdy jest milionerem, powrót do chodzenia jest towarem luksusowym. så vida inte alla är miljardärer, är att gå igen är en lyxartikel. Jestem milionerem, który dopiero co wrócił do żywych. Jag är nyupplivad miljardärsdirektör. W tej chwili z powodu luk prawnych i schrony w kod podatkowy, jedna czwarta wszystkich milionerów płacić niższe stawek podatku od milionów gospodarstw domowych z klasy średniej. På grund av kryphål och skydd i skattelagarna kan en fjärdedel av alla miljonärer betala lägre skatt än miljoner medelklasshushåll. QED Dziś to tylko elitarny klub znudzonych milionerów i sław, kolejny pretekst do zaspokajania chorych apetytów seksualnych. Idag har den urgröpts till en samling av uttråkade miljonärer som ser det som ursäkt för att hänge sig åt sexuella utsvävningar. Jest to dalekie moim uczuciom, ale mój ojciec wolałby mnie martwą, niż miałby stracić szansę na zięcia-milionera i jego mięsne bogactwa. Det är mitt hjärta främmande, men far ser mig hellre död än missa en miljardär till måg som blivit rik på råbiff. Jakiś milioner z Filadelfii nam je przysłał. En förmögen man från Philadelphia skickade dem. Nie wszyscy jesteśmy milionerami. O ile mogę zrozumieć, Liga została założona przez amerykańskiego milionera, Ezekiah Så vitt jag kan förstå var det League grundades av en amerikansk miljonär, Ezekiah QED Jak często zostaje się milionerem? Hur ofta blir man miljonär över en natt? Literature Kto chce zostać milionerem? jw2019 Same licencje zrobią z nas milionerów Franchise- rättigheterna kommer att göra oss rika opensubtitles2 Więc kradzież w willi milionera jest ważniejsza niż to? Så en stöld ur en direktörsvilla är viktigare än det här?» Literature Wyrwij milionera to też ci taki zrobię. Skaffa en miljonär så gör jag en åt dig också. „Od 1997 roku w USA i Kanadzie liczba milionerów wzrosła o 40% i wynosi 2,5 miliona” — podaje kanadyjska gazeta National Post. ”Antalet miljonärer i USA och Canada har sedan 1997 ökat med nästan 40 procent till 2,5 miljoner”, uppger den kanadensiska tidningen National Post. jw2019 Kradłby nawet, gdyby był milionerem. Hade han hundra dollar så skulle han ändå sno ett tuggummi. Opowieści o duchach, o milionerach ukrytych w lochach. Alla spökhistorier och miljonärer i fängelsehålor. Katolicki syn milionera. Katolsk miljonärsson som bara törs åka på semester. Chciałbym wziąć udział w Milionerach Jag skulle vilja vara med i " Vem vill bli miljonär? " opensubtitles2 Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu Vi har blivit lurade av TV att tro att vi ska bli miljonärer, filmstjärnor och rockartister opensubtitles2 Nagle stają się bogaczami, nieraz milionerami. Tusentals, kanske milliontals, kronor är nu deras. jw2019 Jestem pewien, że milioner tego nie zrozumie. Något som jag är säker på att en miljadär inte kan förstå.
FONcvP. 35 463 195 202 452 301 99 471 414
nie każdy zostaje milionerem